piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 1

Obudził mnie charakterystyczny dźwięk. Dźwięk, którego nienawidziłam. Zrzuciłam budzik na ziemię, lecz się nie wyłączył. Wstałam i podniosłam budzik. Wyłączyłam go i postawiłam na szafce nocnej. 6:35. Codziennie to samo. Podążyłam do łazienki i wzięłam poranny prysznic. Nałożyłam ciemnobrązowe spodnie, czerwoną koszulę w kratę i czarne długie conversy. Włosy zaś związałam w koka. Wzięłam z pokoju jeszcze swoją torbę z książkami i zeszłam do kuchni.
-Cześć. - powiedziałam i usiadłam przy stole barowym.
-Cześć. Podwieźć cię dzisiaj do szkoły ? - zapytała mama.
-Jeżeli możesz. - odpowiedziałam i wzięłam się za robienie śniadania. Po zjedzeniu jajecznicy pognałam na górę do łazienki aby umyć zęby. Mama zdążyła jeszcze kilka razy mnie pospieszyć. Szybko zbiegłam po schodach, nałożyłam bejsbolówkę i po chwili siedziałam już w samochodzie. Mama zamknęła drzwi i siedziała już obok mnie.
Po 10 minutach już byłam pod szkołą, a tak jak bym szła na piechotę to zajęłoby mi to 30 minut więcej. Rzuciłam "cześć" na pożegnanie i wyskoczyłam z samochodu. Otworzyłam drzwi i od razu skierowałam się do sali, w której będę miała teraz biologię. Zajęłam swoje stanowisko, a dopiero po paru minutach reszta uczniów zaczęła się zbierać w sali. Równo z dzwonkiem Bella wbiegła do sali i zajęła swoje stanowisko. Odwróciłam się w jej stronę, a ta mi tylko pomachała. Odmachałam jej i odwróciłam się w stronę tablicy, bo nauczyciel już do niej wszedł. A zaraz za nim czwórka chłopaków. Mój wzrok padł na bardziej umięśnionego od pozostałych chłopaków, blondyna. Przyznam szczerze, każdy z nich był przystojny. Odwróciłam się do przyjaciółki, a ta tylko zabawnie poruszyła brwiami. Zaśmiałam się cicho i odwróciłam się w stronę tablicy.
-Dzień dobry kochani! Przedstawiam wam nowych uczniów: Luke, Ashton, Michael i Calum. Mam nadzieję, że się polubicie i nie będzie między wami żadnych konfliktów.
Kiedy wymawiał ich imiona wskazywał ręką na chłopaka, który ma tak na imię. Chociaż można było się domyślić, który to który, bo stali w takiej kolejności jak wymówił imiona.
-Więc tak Luke usiądź z Johnem to ten blondyn. Michael idź do Isabelli to ta blondynka. Calum do Jamesa, a Ashton do Rose to i tak ostatnie wolne miejsce, więc nie masz wyjścia.
Przewróciłam oczami i przesunęłam się na brzeg ławki. Ashton wyłożył na ławkę potrzebne rzeczy i odwrócił się w moją stronę.
-Hej. - przywitał się. Uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach. Pamiętam, że zawsze ja chciałam je mieć.
-Cześć. - odpowiedziałam i otworzyłam zeszyt. Chętnie bym z nim pogadała, ale wolę się nie odzywać na biologi, bo weźmie mnie do odpowiedzi. Dziękuję, ale nie skorzystam.
Kolejne lekcje minęły mi dosyć szybko i na tym, że zerkałam na Ashtona, kiedy miałam z nim lekcje. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. Rose ogarnij się przecież masz chłopaka. Nareszcie lunch. Usiadłam z Bellą i Jamesem przy stoliku.
-O nie jeszcze w-f. - powiedziała znudzona Bella. Ja tam uwielbiam w-f. Ona też go lubi, a wręcz go uwielbia, więc nie wiem skąd to zniechęcenie.
-Przecież uwielbiasz w-f, więc czemu jesteś zniechęcona ? - zapytałam.
-Bo gramy z chłopakami najpierw w siatę, a potem w ręczną. - przewróciła oczami.
-Powinnaś się cieszyć, przecież bardzo dobrze grasz pokonamy chłopaków. Oni nie mają szans! - powiedziała uradowana, ale zorientowałam się po chwili, że obok mnie siedzi James. Posłałam mu tylko uśmiech i zaczęłam pić mój sok. Obok nas przeszła czwórka nowych chłopaków. Usiedli na końcu przy oknie. Spojrzałam na Ashtona, niestety on musiał w tym samym momencie spojrzeć. Posłał mi uśmiech, odwzajemniłam go i odwróciłam się z powrotem do przyjaciół. Dalsze rozmowy były na temat egzaminów, przedmiotów i nauczycieli. Czas szybko nam zleciał i trzeba było skierować się na halę, w której mieliśmy w-f.
Podążyłam z Isabellą do szatni, aby się przebrać. Nałożyłam krótkie, czarne, sportowe spodenki i dłuższą i luźną szarą koszulkę. Po dzwonku wyszłyśmy z szatni i ustawiłyśmy się przed wejściem na halę. Po chwili nauczyciel otworzył drzwi, a wszyscy ustawiliśmy się w szeregu. Pani Gebe sprawdziła obecność, a następnie cała nasza grupa ruszyła biegiem dookoła sali, zaczynając rozgrzewkę. Rozgrzewkę w biegu prowadził James, ja za to musiałam prowadzić w miejscu. Po skończonych ćwiczeniach, zostaliśmy podzieleni na cztery drużyny i graliśmy każdy z każdym. Ja byłam w drużynie z Isą, Michaelem i z paroma innymi osobami. Zaczynała przeciwna drużyna, więc ustawiłam się na obronie na skrzydle. Przeważnie zawsze tam stoję. A kto okazał się moim obrońcą ? Ashton. Może nie będzie tak źle, bo i tak nie mam pojęcia, jak on gra, ale to chłopak, więc pewnie dobrze. Rozbrzmiał gwizdek i przeciwna drużyna rozpoczęła podawanie sobie piłki. Kiedy blondyn otrzymał piłkę zaczął biec w moją stronę. Nie miał szans, aby się przeze mnie przedrzeć do pola bramkarza. Niestety zrobił jeden kozioł i wyskoczył do góry, rzucając przez moje ręce, ale niestety trafił do bramki. Kiedy ja znalazłam się przy linii przeciwnego bramkarza bez problemu wyminęłam chłopaka i rzuciłam do bramki trafiając. A jeżeli chodzi o piłkę siatkową to chyba jest to jego drugie życie. Sam jeden gra lepiej niż wszyscy razem wzięci w mojej drużynie. Jak tak ma wyglądać mój w-f,  to ja podziękuję. To były dwie moje ostatnie lekcje, więc zebrałam swoje manatki i ruszyłam do domu razem z Jamesem i Isabellą.
Wszyscy szliśmy w tą samą stronę, ale po jakimś czasie jedna osoba się odłączała, skręcają w inną ulicę.
-Jeździmy dzisiaj ? - zapytałam.
-Trzeba korzystać póki pogoda dopisuje. - odparł James. Nasz monolog polegał na różnych pierdołach. Kiedy James odłączył się od nas zapytałam Belli, kiedy jej brat wraca.
-Sama nie wiem. Nawet z nim pogadać się nie da, bo ma bardzo napięty grafik. Wiem, że za nim tęsknisz, bo wyjechał pół roku temu, ale uwierz mi te trzy miesiące szybko minął i teraz podobno, będzie nagrywał nową płytę, w Londynie, więc będziecie mieli dużo czasu dla siebie.
No prawda brakowało mi Calvina, w końcu to mój chłopak. Boję się, że te jego długie trasy koncertowe, mogą zniszczyć nasz związek.
-Jak się siedzi z Ashtonem ? - zapytała blondynka.
-A jak ma się siedzieć ? Nie narzekam na razie, ale to się może zmienić za jakiś czas. Kto wie. - odpowiedziałam.
-Dobra to o osiemnastej w stajni.
Pożegnałam się z blondynką i pognałam do domu. Nie zastałam w domu, żadnego z domowników. Mama w pracy, tato w pracy, a Chris jeszcze w szkole, bo ma trening z piłki nożnej. Nie wiem, jak można kochać ten sport. Nie idzie mi najgorzej, ale nie przepadam za tym sportem. Zamiłowanie do sportów odziedziczyłam po rodzicach, ale mam nadzieję, że mój kochany tatuś zmieni zdanie co do mojej przyszłej kariery. Nie mam zamiaru iść do wojska! Nie wiem skąd mu przyszedł do głowy taki pomysł. Możliwe, że chce mnie tam wysłać, dlatego, że sam nie miał szansy się tam dostać, przez problemy zdrowotne. Przebrałam się w ubrania podomkowe i ruszyłam odrabiać lekcje. Samo odrabianie zajęło mi godzinę, ale na tym się nie skończyło, bo musiałam się pouczyć. Znając moje szczęście, to na pewno będę jutro pytana. Po ogarnięciu wszystkiego została mi godzina, aby pojawić się w stajni. Wyjęłam z szafy czarną torbę i włożyłam do niej czarne bryczesy, toczek i białą zwykłą koszulkę. Zeszłam do kuchni i zabrałam ze sobą butelkę wody. Wzięłam kartkę i czarny marker, a następnie napisałam:
Jestem w stajni nie wiem, o której wrócę.
Rose.
Nałożyłam brązowe oficerki, zamknęłam dom i skierowałam się w wyznaczone miejsce. Włożyłam słuchawki w uszy, podłączyłam do mojego iphone'a i ruszyłam do przodu. Kiedy w słuchawkach rozbrzmiał się utwór 30 Second To Mars - A Beautiful Lie. Wyłączyłam się. Nie mogę się doczekać, kiedy Calvin wróci. Mam takie dziwne przeczucie, jakby miało się stać coś złego. Mam dwa miesiąca na przygotowanie się do zawodów jeździeckich. Isa też bierze w nich udział. W tamtym roku zajęłam 6 miejsce, a Bella 3. Muszę się przyłożyć chociaż całe wakacje spędziłam na trenowaniu i uczeniu mojego konia różnych nowych sztuczek. Zawody odbędą się w grudniu. Jeszcze nie ma dokładnie podanej daty, ale i tak dwa miesiące to nie jest dużo czasu. Mam masę obowiązków. Przy ostatnim roku szkolnym zawsze tak jest. Wszystkie te próby do balu mnie wykończą. Na szczęście zaczynają się dopiero następnego tygodnia. Po 40 minutach byłam już na miejscu. Od mojego domu do stajni to zaledwie trzy kilometry. Nie ma tragedii. Weszłam do długiej drewnianej stajni, która posiadała trzydzieści boksów. Wzrok szukałam blondynki, ale nigdzie jej nie odnalazłam. Zerknęłam na zegarek, który miałam na prawej ręce. 17:40. Znając ją to na pewno się spóźni, więc wyczyszczę Blame. Blame to moja kochana klacz. Jest to gniada klacz rasy holenderski koń gorącokrwisty. Posiadam więcej koni w tej stajni, ale ona jest moją ulubioną. Przeszłam do siodlarni i się przebrałam. Wzięłam ze sobą walizeczkę ze szczotkami i podążyłam do boksu mojego konia. Wyczyściłam ją dokładnie, ale kiedy skończyłam Isa jeszcze się nie pojawiła. Więc zaczęłam czyścić jej ogiera. Armagedon jest siwym koniem holsztyńskim. Niezły z niego uparciuch. Dzisiaj oczywiście też coś musiał nabroić. Nie mogłam się dostać do jego boksu, bo staną bokiem tuż przy wejściu. Nawet klepnięcie w tyłek nic nie dało. Namęczyłam się trochę, ale nareszcie go odepchnęłam od wejścia. Kiedy byłam już przy końcu, w stajni zaszczyciła mnie swoją obecnością Bella.
-Hej! Przepraszam za spóźnienie, ale Cal do mnie zadzwonił i wiesz... - powiedziała i pognała do siodlarni, zanim zdążyłam się odezwać. No to jest chamskie, jeżeli ma czas pogadać ze swoją siostrą to mógłby znaleźć chwilę, aby pogadać ze swoją dziewczyną. Nie chcesz gadać ? Okej. Dokończyłam już szczotkowanie Armagedona i wyszłam z boksu. Poszłam do siodlarni po potrzebne mi rzeczy.
-Wiesz może co się dzieje z Harris'em ? - zapytałam.
-Sama nie mam pojęcia o co mu chodzi.  Zapytałam, dlaczego się do ciebie nie odzywa. Odpowiedział mi, że to nie mój interes. Nieźle się wkurzył, gdy się o to zapytałam. Nie wiem co się ostatnio z nim dzieje. Pokłóciliście się ?
-Właśnie nie. Wiesz on czasem na takie humorki. Pewnie mu przejdzie za jakiś czas.
Wzięłam czaprak, gąbkę, siodło i ogłowie. Umieściłam wszystkie rzeczy w odpowiednich miejscach przy boksie. Blondynka zrobiła to samo. Miała na sobie granatowe bryczesy i niebieski t-shirt. Założyłyśmy cały sprzęt na konie i wprowadziłyśmy je na ujeżdżalnię. Nałożyłam toczek, wzięłam bacik do ręki i wsiadłam na klacz. Poprawiłam ostatni raz strzemiona i ruszyłam stępem po owalnym prostokącie, wydeptanym przez konie. Ujeżdżalnia była duża, więc wystarczyły cztery kółeczka, aby rozgrzać konie i ruszyć kłusem.
-Co jest ? - zapytała blondynka podjeżdżając obok mnie.
-Nie, nic. - mruknęłam.
-Właśnie widzę.
-Nie wiem o co chodzi Calvinowi. Tak trudno zadzwonić i porozmawiać ? Co ja mu zrobiłam ?
Odkąd Bella mi powiedziała, jak zareagował to te pytania, ciągle wirują w mojej głowie. No może po prostu zadzwonić i powiedzieć co mu leży na sercu ? On zawsze lubił utrudniać sobie życie.
-Chodź pojedziemy w teren. Zrobi ci się lepiej.
-Okej tylko najpierw dwa kółeczka galopem i muszę grubą bluzę wziąć, bo jest zimno. - oznajmiłam.
Przycisnęłam mocniej łydki i kostki do boku Balme, a ta od razu ruszyła galopem. Rzadko jeżdżę na niej z bacikiem, bo bardzo dobrze się słucha. Reaguje na lekkie sygnały. Nie wiem, jak ona to robi, ale czasem klacz, bez jakiegokolwiek sygnału rusza galopem. Jakby czuła, czego pragnę w tym momencie. Zeszłam z konia, a dziewczyna została z nimi. Wzięłam i dla niej bluzę. Wyprowadziłyśmy konie na zewnątrz. Było już ciemno, ale i tak to nie zniechęciło nas do jazdy. Wsiadłyśmy na konie i pognałyśmy galopem w nasze ulubione miejsce. Po pewnym czasie przed nami ukazał się malutki lasek. Zwolniłyśmy do stępa. Zauważyłyśmy, że pali się ogień przy jeziorku. Czyżby pożar ? Przyspieszyłyśmy trochę, a gdy wyszłyśmy zza drzew, zauważyłyśmy palące się ognisko i kilka postaci siedzących przy nim. Słychać było lekkie muśnięcia po strunach gitary. Nikt nigdy nie dotarł do tego miejsca, więc jakim cudem my tu przyjeżdżamy, a jakaś grupka osób tu się znajduje. Zatrzymałyśmy się za drzewami, ale moja klacz stanęła na gałąź, która wydała z siebie charakterystyczny dźwięk. Wszystkie głowy równocześnie odwróciły się w naszą stronę.
Cholera.

Przeczytaj notkę, ważne!
Hej! Witam was w pierwszym rozdziale tego opowiadania. Dopiero co wróciłam z basenu, więc końcówka była pisana na szybko. Mam nadzieję, że choć troszkę przypadnie wam do gustu ;) Niestety jeżeli chodzi o rozdział to nie wyszedł taki, jaki chciałam. Badziewie. Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy :) Prosiłabym bardzo o komentarze, bo chciałabym się dowiedzieć, co sądzicie o tym opowiadaniu :) Za jakiekolwiek błędy przepraszam. I rozdział miał się pojawić wcześniej wiem, ale wyszło, jak wyszło czasu nie cofnę. Do następnego!

1 komentarz:

  1. Ko-cham. Nie dość, że rozdział stosunkowo długi, to jeszcze opisy są tak genialne, że na sto procent będę tutaj wracała. W większości blogów które ostatnio odwiedziłam przeważały dialogi i coś mnie trafiało - bo niby dlaczego tak jest? A u ciebie mam jakąś równowagę, co bardzo mi się podoba. Już nie mogę się doczekać kolejnego. x

    Zapraszam też do siebie:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń